wtorek, 30 listopada 2010

Dzisiaj bez tytułu.


Jak się skończył mecz wszyscy wiemy, jeżeli mieliśmy jakieś wątpliwości co do tego kto jest obecnie lepszą drużyną to zostały one wczoraj brutalnie rozwiane. Katalończycy wjechali w piłkarzy Mourinho jak ostry nóż w roztopione masło, jak rozpędzony bolid F1 przekracza linię mety, jak... Trudno, to jeszcze nie koniec, rano się obudziłem patrzę się zespół Realu istnieje, drużyna nie znikła, końca świata nie było. Wczoraj jednak miałem wrażenie jakby to był jednak koniec. Mogliśmy wymagać więcej od piłkarzy z Madrytu, tym bardziej, że do tej pory sprawiali drużyny ułożonej, i jeżeli mogliśmy mówić o porażce w tym pojedynku to myśleliśmy że przegramy różnicą jedną, góra dwóch bramek. Dziś jednak jest nowy dzień, wiele pracy przed trenerem zawodnikami, nie można ich skreślić, bo ktoś powiedział kiedyś, że żeby zrobić drużynę potrzeba wiele czasu... O samym meczu wiele mówić nie chcę, nie miałbym pretensji do drużyny gdyby przegrała z honorem. Ale zachowanie niektórych graczy wzbudziło we mnie złość. Oczywiście mówię o Sergio Ramosu. Panie Ramos do tej pory gdy Real przegrywał, robił to z klasą nigdy nie czułem wstydu za nich, nawet gdy po raz kolejny odpadali z Ligi Mistrzów, wczoraj jednak poczuł wstyd za zachowanie tych piłkarzy, których uwielbiam. Trenerowi radziłbym zmianę podejścia do zawodników, i więcej pokory. Nie liczyłbym jednak na zmianę, to jednak Mourinho i jego zachowanie, a jakie jest wszyscy wiemy.

Jedynym pocieszeniem może być fakt, że to jedynie dwa punkty straty...

P.S. nadal indywidualnie nie uważam Messiego za lepszego od Ronaldo :D - wczoraj cała drużyna nic nie grała, więc trudno było mi zacząć ich porównywać ;)

Ave!

P.S.2 tak, Barcelona była o klasę lepsza, jak już pisałem, uściślijmy to, ale nadal kocham Real ;)

czwartek, 25 listopada 2010

Statystyczny Polak nie istnieje.

Jak obiecałem postaram się nieco w liczbach przybliżyć konfrontacje Królewskich z drużyną z Katalonii. Pierwszy oficjalny mecz obu drużyn odbył się w 1925 roku w ćwierćfinale Copa del Rey, Barcelona wygrała aż 5 : 1 w rewanżu również pokonali piłkarzy z Madrytu 3 : 0. Cztery lata później oba zespoły spotkały się po raz pierwszy ze sobą w lidze. W ligowym debiucie Gran Derbi górą okazali się piłkarze Madrytu, skromnie wygrywając 2 : 1. Do tej pory oba zespoły spotykały się oficjalnie 208 razy ( ! ), zanotowano 85 zwycięstw Realu, 81 wygranych Barcelony oraz 42 remisów. Ciekawostką jest, że w Lidze Mistrzów oba zespoły dotychczas trafiały na siebie tylko trzy razy! Raz w fazie grupowej ( remis, i zwycięstwo Barcelony ), oraz dwa razy w półfinałach ( oba w dwumeczu zwyciężył Real ). Należy wspomnieć jeszcze o największych zwycięstwach oraz porażkach obu zespołów. Największe zwycięstwa FC Barcelony nad Realem to: 7 : 2 ( 1950r. ), 6 : 1 ( 1956r. ), 6 : 2 ( 2009r. ). Analogicznie najwyższymi wynikami na korzyść Realu kończyły się spotkania: 8 : 2 ( 1935r. ), 6 : 1 ( 1949r. ), oraz kontrowersyjne 11 : 1 ( 1943r. ). Pragnę wspomnieć o jednym dość niecodziennym remisie jednego ze starć - końcowy rezultat wyniósł aż 5 : 5, która również miała miejsce w 1943 roku.

Strzelcami z największą ilością ogólnie strzelonych bramek w starciach na lini RM - FCB byli kolejno:

  1. Alfredo di Stefano - 18 goli.
  2. Raul Gonzales - 15 goli.
  3. Cesar, Francisco Gento oraz Ferenc Puskas - po 14 goli.

Obecnie dogonić ich może jedynie Messi, który obecnie ma już 7 goli w starciach z Realem. Ale mam nadzieję, że nie ;)

Ave!

ps. dane czerpałem z informacji na wikipedii anglojęzycznej, na polskiej stronie statystyki te są dosyć ograniczone.

środa, 24 listopada 2010

Krok po kroczku, zbliża się poniedziałek.


Zbliżają się Gran Derbi jak kto woli Derby Europy, El Classico. Jak zwykle poprzedzone są kłótniami na lini Real - Barcelona, kto lepszy, kto wygra, kto kogo 'zniszczy'. Tego wszystkiego dowiedzieć się możemy po fakcie, na razie same spekulacje, i tak naprawdę zależy to od piłkarzy obydwu drużyn. Przypomnijmy, że czetery ostatnie spotkania tych drużyn kończyły się porażką Realu. Tłumaczenia były różne, brak zgrania, zły trener, pasywna postawa. Nie można się oszukiwać, w tamtych meczach, Barcelona była lepsza bo wygrała, liczą się tylko bramki, i wynik, czy ktoś grał dobrze w meczu, czy nie, nie ma to najmniejszego znaczenia liczy się wynik. Do poniedziałkowego spotkania podchodzę z dużą dawką spokoju, bo jeżeli drużynę prowadzi tak wielki trener jak Mourinho, o wynik można się nie martwić. Oczywiście liczę na zwycięstwo mojej drużyny, ba jestem pewien nawet, ale jak będzie, dowiemy się w poniedziałkowy wieczór.

Jutro postaram się przedstawić, statystyki Gran Derbi w liczbach, zawsze znajdą się jacyś miłośnicy statystyk ;)

Ave!

wtorek, 23 listopada 2010

Przeskoczyć Vidica

Odnośnie wcześniejszej notatki, mam malutkie sprostowanie, oczywiście nie chodziło mi o finał LM, tylko o zderzenie tej dwójki w finale MŚ. Wczoraj mi mój znajomy uświadomił mówiąc "wielcy piłkarze grają w reprezentacjach", chyba nie muszę tłumaczyć co to znaczy prawda?

Przejdźmy do najważniejszej sprawy, wielu z Was wyśmiało mnie twierdząc, że Messi przeskoczył Vidica i Ferdinanda, otóż moi drodzy jedyne co Wam mogę powiedzieć to to, że jeżeli ma się 4 metry kwadratowe wolnego miejsca w polu karnym to nawet Dominik mierzący 1,5m w kapeluszu strzeli bramkę z główki. A bramka w finale LM nie świadczy o świetnej grze głową Leo lecz o niefrasobliwości obrońców MU w danej sytuacji. Tak żeby nikt nie narzekał, że oszukuję:



Aha i tak żeby jeszcze bardziej Was zdenerwować: 11 powód, Ronaldo jest szybszy od Messiego.
Ave!

poniedziałek, 22 listopada 2010

Dziesięć powodów dlaczego Ronaldo jest lepszy od Messiego.


Od miesięcy toczy się bitwa na forach dotycząca dwóch prawdopodobnie najlepszych piłkarzy świata: Cristiano Ronaldo oraz Leo Messiego. Tej wojny chyba żaden z nich nie rozstrzygnie na swoją korzyść, dopóki nie spotkają się w finale Ligi Mistrzów, i jeden nad drugim udowodni swoją wyższość. Jako, że w konflikcie każdy popiera innego z nich chciałbym Wam moi drodzy przedstawić NAŚCIE powodów, które świadczą o tym, że Ronaldo jest lepszy od Messiego.

Zacznijmy od początku, Messi pomijając przygodę w jakiejś nieznanej juniorskiej drużynie trafił do szkółki piłkarskiej FC Barcelony, jednej z najlepszych na świecie co od razu działa na jego korzyść w kwestii sportowego rozwoju, mimo że wydaje się inaczej Ronaldo nie miał takiej możliwości, musiał zaczynać wszystko sam, bez profesjonalnej pomocy, mimo to stał się tak wybitny jak jest bez pomocy specjalistów. Drugim elementem przemawiającym za Ronaldem są oczywiście genialnie bite rzuty wolne - gdy David Beckham odszedł w piłkarską niepamięć, zastąpił go właśnie gracz Realu. Czy Messi potrafi wykonywać rzuty wolne? Pewnie tak, ale odbiega to od profesjonalizmu w tej dziedzinie CR-a7!

Kolejny element, gra głową. Messi 167 cm wzrostu, niby potrafi wyskoczyć, ale przy mniej 'kumatych obrońcach' gdy trafia na kolosa pokroju Vidica czy Ferdinanda niestety nie poskacze sobie, zapewne z tego powodu Messi nigdy nie będzie koszykarzem... Lepsze warunki fizyczne u Ronaldo nie tylko pozwalają mu doskonale grać głową, także tutaj wychodzi utrzymanie się przy piłce, żeby powalić Ronaldo na ziemię trzeba się nieco wysilić. Leo leży na ziemi, zanim ktokolwiek go dotknie. I tutaj wchodzi nam czwarty powód - gra w innych ligach nie jest dla Messiego! A dlaczego zapytacie zapewne? To proste, jest to filigranowy człowieczek, który nie wytrzymałby twardej gry w ligach włoskiej czy angielskiej, gdzie głónym celem są nogi rywala a nie piłka, zapewne skończyłoby się to poważnymi kontuzjami u Messiego po kilku meczach ligowych. Przykładem tutaj może być fakt, że Barcelona miała kłopoty w ostatnim sezonie z twardo grającymi Włochami z Mediolanu. Ronaldo, jak już się przekonaliśmy fenomenalnie radzi sobie w innych ligach niż hiszpańska :] Przejdźmy do ustawienia na boisku, Leo Messi jest napastnikiem, Krystyna pomocnikiem więc logicznym jest, że proporcje bramek powinny działać na korzyść Messiego. Błąd! Ronaldo jest urodzonym strzelcem, sam wypracowuje sobie sytuacje i je wykorzystuje. Nie możemy się oszukiwać ale gdyby nie utalentowani podający w Barcelonie - Xavi i Iniesta, Leo nie mógłby się cieszyć tyle razy ze zdobytych bramek. Ronaldo dopiero teraz dostał kompetentnych pomocników od podań. Mimo to zawsze potrafił strzelać mnóstwo goli ( chociażby rekordowy pod względem trafień sezon z Manchesteru United - 2010/2011 jak widzimy też zapowiada się obficie ). Ósmy argument stojący za Ronaldem to zaangażowanie, i gra całym sercem dla zespołu. Możecie się śmiać, po grymasach na twarzy Ronaldo, ale to nie świadczy o jego kobiecości, lecz o przeżywaniu każdego niepowodzenia, ponieważ nie liczy się dla niego nic po za zwycięstwem zespołu, w którym gra, zawsze waleczny, zawsze do końca, nawet gdy nie idzie. Messi jest człowiekiem z kamienia, i raczej nie przejmuje się niepowodzeniami Blaugrany.

Następny plus na korzyść Ronalda, to drybling, niepodważalnie dysponuje on lepszymi zwodami ( nie mylić ze wzwodami zboczeńcy! ) niż Leo, jedynym dryblerem, który tu go przewyższyć mógł był Ronaldinho, lecz znikł w reklamach Lays'ów ( notabene ostatnio widziałem także Messiego na tychże reklamach, czyżby klątwa zjedzonych Laysów dopada największych i stacza na dno? Okaże się ).

Dziesiątym, a zarazem ostatnim na dziś powodem wyższości Cristiano nad Messim jest to, iż on sam został cztery razy wybierany do jedenastki roku, a Messi na razie dwa... Zanosi się, że i w tym roku Ronaldo dostanie ten zaszczyt, dołączenia do najlepszego składu piłkarskiego roku. Mam nadzieję, że niektórym rozjaśniłem ciemne zakamarki ich umysłów. A fani Barcelony? Czepiać się nie będę lecz zapewne usłyszę "Krystyna to ciota! MESSI PAN!", wszędzie to czytam i jakoś się przyzwyczaiłem, na nikim nie robi to już wrażenia.
Ave!

ps pozdro dla Dominika, który pomógł mi z argumentami, on też uważa że Messi jest słaby ;)

niedziela, 21 listopada 2010

O dopingowaniu słów kilka


No cóż, jak wszyscy moi znajomi wiedzą, jestem fanem Realu Madryt. Już od ponad dziesięciu lat, i wcale nie jest mi przykro z tego powodu, że od 7miu nie mogą przebrnąć wyżej w drabince Ligi Mistrzów. Po żadnej z ich porażek ani przez myśl mi nie przeszło, ażeby zwątpić w nich, w ich potencjał, w ich wielkość. Wielu mam znajomych, tak zwanych 'sezonowców' dopingujących zespoły 'na fali' - dziś Manchester zdobył trofeum LM więc jestem jego wielkim fanem, jutro zdobędzie Barcelona, a przecież każdy wie, że to ich uwielbiam najbardziej! Takie majaczenie, brak określenia złości mnie, ale nie na tyle żeby im to w perfidny sposób wypominać. Jeżeli kogoś uwielbiam, dopinguję, robię to z całego serca, nie odwracam się plecami, gdy się nie wiedzie. To nie chodzi tylko o Real, czy też całą piłkę nożną, takich przykładów jest mnóstwo. Zwycięstwo reprezentacji w piłce nad Portugalią i historyczny awans na ME. Tuż po tym tytuły w prasie "Bohaterowie", "Leo cudotwórca!", a kibice piali z zachwytu. Co z tego? Po pierwszym meczu na Euro wyglądało to już zupełnie inaczej ... Do tej pory mam wrażenie, że wszyscy spodziewali się zdobycia tytułu mistrza... A Małysz? Tutaj jest to samo, w sezonie 2000/01 wybił się, powoli stawał się tym kim jest teraz - wielkim czempionem. Wygrywając kryształową kulę trzy sezony z rzędu wpoił do głowy 'sezonowcom', że tak już będzie zawsze, nie ważne czy będzie miał 40, 50 czy 100 lat. Wielce się zdziwili gdy po trzecim tryumfie w PŚ w skokach nie było kolejnego z rzędu, odwrócili się od niego, zostali tylko najwierniejsi, Ci co zawsze dopingują "SWÓJ ZESPÓŁ", "SWOJEGO SPORTOWCA"... Paweł Kukiz zaśpiewał wtedy "Pieśń o Małyszu", jeden wielki sarkastyczny utwór o tej całej beznadziejnej sytuacji wśród kibiców. Niektórzy 'mniej kumaci' nawet zarzucali Kukizowi, dlaczego tak obsmarował Adama, no cóż :) Potem przyszły kolejne sukcesy, kolejna kryształowa kula, mistrzostwa świata, olimpiada, kibice znowu się odnaleźli, ale przecież oni zawsze dopingują.... No cóż ja jednak pozostanę tych którym dopinguję od dzieciństwa, tak jak w piosence kibiców lokalnej drużyny A-klasowej "Czy wygrywa czy nie, ja i tak kocham cię, i na dobre i na złe w moim sercu Skora jest" - notabene przerobiona z pieśni kibiców Zagłębia, ale co tam :) Ave!